piątek, 9 października 2015

Periculum in mora

Ledwie człowiek założy sobie nowego bloga,jeszcze nie zdąży ogarnąć dodawania zdjęć albo zmiany szablonu a już przybywa mąsz i trzeba o tym napisać.

***

Niespełna trzy dni temu przybył z wizytą mąsz.
Przybył gdy dzieci nie było w domu,więc mieliśmy okazję spokojnie się pokłócić.
I gdy ostatni "spierdalaj" pobrzmiewał echem wśród ścian,a jedna ze stron poszła na balkon jarać fajki,nadszedł czas na łzy,ciche wyznania i przeprosiny.
Bo mąsz przyszedł i Przeprosił i powiedział,że to jego wina i że to był błąd i zrobi wszystko,żeby jego żona była szczęśliwa.
"Rychło kurwa w czas" usłyszał w odpowiedzi.
Jednakże chłodna responsa nie zbiła go z tropu.
Mąsz kontynuował.
Niestety pęknięte serduszko staje się czarne,twarde i nieczułe.
Toteż "Spierdalaj do swojej kurwy" było dłuższą i barwniejszą wersją jakże popularnego(i o wiele kulturalniejszego) "Nie".
Później wydarzyło się jeszcze więcej słów z takim samym jednak skutkiem,po czym wróciły dzieci a mąsz udał się do miasta(uprzednio zaprosiwszy skafandrę na piwo wieczorem,na co ona łaskawie przystała)
Tak,skafandra pije piwo.

Mąsz z miasta powrócił po godzinie 23ciej.Pokrętnie tłumaczył skąd w jego oddechu zapach alkoholu oraz złożył Propozycję.
Nie znalazłszy miejsca w skafandrowym łożu spytał gdzie ma spać i otrzymał odpowiedź.
I to właściwie wszystko co otrzymał,bo herbaty nie liczę.
Taka to była bezowocna wizyta.

2 komentarze: